11 lutego 1980 roku przychodzi pora na siódmy już program TEY®. „Na granicy” okaże się później hitem hitów – choć każda kolejna premiera bawiła, przyciągała tłumy i była cytowana w każdym dobrym domu na imieninach, ten program został uznany za najlepszy w całym dorobku kabaretu.
Program, obok formy kabaretowej, był również grany w wersji estradowej pod tytułem „Szlaban” z dotychczas nie pobitym rekordem grania longiem w Sali Kongresowej w Warszawie przy pełniejszej, niż pełnej sali aż 56 razy! Publiczność z każdego zakątka Polski przyjeżdżała do Kongresowej autokarami, a w samej sali, zajęte były nie tylko miejsca, ale siedzącymi wypełnione były przejścia, schody – każdy wolny metr przestrzeni – licząc szacunkowo, łącznie – w Sali Kongresowej obejrzało go około 160 tysięcy widzów!
Show święcił triumfy w wypełnionych po brzegi salach, nie tylko przy ul. Woźnej w Poznaniu, ale również w całej Polsce – TEY® jeździł ze swoim show aż do 12 grudnia 1981 roku, kiedy to występy przerwał stan wojenny.
Przeszli samych siebie
Tym razem akcja dzieje się na przejściu granicznym. Doskonała scenografia Andrzeja Mleczko tworzy klimat urzędu celnego. Publiczność również zostaje „wciągnięta” w spektakl, otrzymując role ciężkich przemytników, celnicy i drobni przemytnicy grani są natomiast przez TEYOWCÓW® – bo to w ich role wplatane są zabójcze dialogi, wkrętki z radia i telewizji oraz komediowe spojrzenie na niezmiennie szarą codzienność PRL. Pochodzące z tego programu i wypowiadane przez Zenka Laskowika w czasie spektakli słowa „Jesteśmy na granicy” i „Do zobaczenia w okopach”, okazują się być prorocze.
Zenek Laskowik z Bohdanem Smoleniem szałowo wprost odgrywają dialog prezentera telewizyjnego z Pelagią. Ale próba wyboru najlepszego numeru nie jest możliwa. Wszystkie skecze z tego programu przechodzą do historii, a każdy z nich jest w jakimś sensie najlepszy. Absurdalne, pełne doskonałego dowcipu sytuacyjnego i tak bardzo TEYOWSKIEGO®, znienawidzonego przez cenzurę, a uwielbianego do granic możliwości (i poza nimi) przez publikę, żartu.
Sukces ma wielu ojców…
Czytając opracowania, plakaty i ulotki, widać było długą listę zdolnych, młodych, ambitnych artystów, którzy swoim udziałem uświetniali kolejne programy, wkładając swój talent w rozwój TEYA®. Jako reżyser podpisywał się Marek Wilecki, wicedyrektor Estrady. Jak w jednym z wywiadów powie później Bohdan Smoleń, nie do końca odzwierciedlało to rzeczywistość: „(…) był wpisany, żeby kasę mieć. Nie miał z tym nic wspólnego. Przychodził do Teya® chyba tylko, jak był pijany. To była decyzja Estrady, Zenek (Laskowik – przyp. autora) miał o to pretensję. Ale czy musiał się na to zgodzić, bo inaczej by nie było programu czy jak to było – to nie wiem”.
Pełne poświęcenie dla sztuki
Podczas grania „Na granicy” w bytomskim „Pyrliku”, w jednym ze skeczy Ola Jursza wychylała się topless przez urzędnicze okienko, a jej wdzięki ręcznie sprawdzał Rudi Schuberth – jak sama kiedyś powiedziała „z nadmierną wręcz dokładnością” – ale tym razem coś nie zagrało, Ola na spektakl nie dojechała. Reakcja musiała być błyskawiczna, widownia rozsiadła się i czekała na swoją zasłużoną porcję zabawy – trzeba było więc szyć na bieżąco…
Nie zastanawiali się długo, rozwiązanie przyszło samo… W akcie desperacji Olo Gołębiowski w miejsce jędrnych piersi Oli, wystawił w okienku swoje własne, prywatne i raczej mniej atrakcyjne, niż biust Oli, cztery litery. Rudi Schuberth wraz z Tadziem Osipowiczem, z największym poświęceniem dla sztuki i z gorącym, pełnym profesjonalizmu zaangażowaniem, musieli obmacać pośladki kolegi. Reszta kompanii nie wytrzymała, nie mogli grać, przez kilka minut stali tyłem do publiczności ugotowani i rżeli w głos, trzymając się za twarze. A Olek, jakby nigdy nic, krótką chwilę później, z całkiem poważną miną, wszedł na scenę jako celnik, podciągając jeszcze spodnie, zaciągając pasek i zapinając rozporek, mówi do stojących na scenie Zenka i Bohdana: „i co wam tutaj tak wesoło??” Wtedy, raz jeszcze, zagotowali się wszyscy, bez wyjątku…
Zemsta najlepiej smakuje na zimno
Spektakl otwierał soczysty kopniak gabarytowego Rudiego Schubertha, wymierzany w cztery litery drobnego Wojtka Michalskiego. Wojtek żalił się wielokrotnie, że za mocno, że bez przesady, Rudi jednak wciąż odgrywał kopa z pełnym zaangażowaniem. Kiedy grali „Szlaban” w Teatrze Polskim we Wrocławiu, nadszedł czas słodkiej zemsty…
Ze znalezionej za kulisami łopaty, TEYOWCY® odmontowali trzonek, a jej metalową część umieścili w spodniach Wojtka Michalskiego. Żeby sytuacji dodać dramaturgii, Rudiego Schubertha podpuścił dodatkowo Olek Gołebiowski , mówiąc „Ty wiesz, co on o tobie opowiadał?! Że jesteś grubas i masz brodawkę na czubku głowy!”. Powitano – jak zwykle – publiczność i rozpoczął się show. Rudi kopnął, jeszcze bardziej niż zwykle – zamaszyście i z pietyzmem, odgrywając się, jak wówczas sądził, za niewybredne słowa za plecami… Rozległ się głuchy brzdęk, rozpędzona noga łomotnęła z impetem w sam środek metalowej łopaty, a Rudi momentalnie zastygł w bezruchu.
Niewątpliwie, było śmiesznie. I choć Rudi Schuberth zapłacił za to złamanym palcem u nogi, spontaniczny dowcip wpisał się w konwencję TEYOWSKIEGO® żartu sytuacyjnego.
Szturmem podbili Polskę
Bilety na siódmy program kosztowały już 250 złotych. Mówić, że ustawiały się po nie kolejki, to jakby nie mówić nic. Kierownik administracyjny TEYA®, Kazimierz Chmielewski opowie: „Kiedy umieszczałem napis zawiadamiający o sprzedaży biletów w siedzibie kabaretu, ustawiała się kolejka już o północy (…). Potem, kiedy zabrakło biletów, tłumaczeniom nie było końca. Raz chciano mi wydrzeć bilety. Najłatwiej uzyskać je poprzez zbiorowe zamówienia zakładów pracy. Najłatwiej, ale niełatwo, gdyż obecnie mamy osiem kilogramów zamówień. Trochę biletów otrzymuje Orbis, ale też im za mało. I grożą Estradzie, że nie będą sprzedawać biletów na inne imprezy.”
Na TEYA® chciał iść każdy. No, może poza „elytą”, która jako gwiazda tematu, obecna była tylko duchem… Bez względu na to, gdzie się pojawiali, publiczność waliła drzwiami i oknami, a jak się nie pojawiali – pytano czy i kiedy się pojawią. Było ich za mało, ale ów niedosyt w jakiś sposób budował napięcie i tworzył atmosferę.
„Na granicy” i „Szlaban” grali tak wiele razy, że zaczynało się czasem mieszać. Smoleń mówił: „Na takich maratonach to potrzebna była pięćdziesiątka i Tadziu Osipowicz za sceną. Bo on podpowiadał – to już mówiłeś, to już było, teraz to…”.
W programie kabaretu TEY® „ Na granicy” wystąpili: Zenek Laskowik, Bodzio Smoleń, Olek Gołębiowski, Rudi Schuberth, Tadek Osipowicz, Wojtek Michalski, Jurek Garniewicz, Ola Jursza (później Jola Zdanowicz) i zespół pod kierownictwem Huberta Szymczyńskiego.
O scenografię zadbał sprawdzony Andrzej Mleczko.
Odsłuchaj fragmentów audio
Fragmenty programu „Na granicy”