Historia TEYA®
O TEYU® można pisać książki. Trudno w żołnierskich słowach powiedzieć wszystko to, co warto o tym zjawiskowym i unikalnym, w skali polskiej kultury, kabarecie pamiętać. Nie będziemy tu jednak tworzyć opasłych tomów historii i spróbujemy w telegraficznym skrócie… Zaczniemy od początku, bo tak podobno najlepiej. Wszystkie zawarte tu informacje pochodzą z pierwszej ręki. Nie jest to zbiór zebranych w różnych miejscach, a przekazywanych z ust do ust danych. Byliśmy TEYEM®, współtworzyliśmy ten fenomen, mieliśmy zaszczyt wywoływać uśmiechy widzów i marzymy, aby to, co jeszcze po TEYU® zostało, znalazło swoje stałe miejsce i nie przepadło. Bo czas nie jest łaskawy. Wiele materiałów (taśm, scenariuszy, odręcznych notatek, autentycznych zaproszeń, plakatów, biletów i mnóstwo innych pamiątek) już przepadło, wiele z pozostałych poważnie nadgryzł ząb czasu, wiele jednak wciąż trwa w dobrym stanie i to właśnie nimi pragniemy się podzielić, utrwalając je dla tych, którzy TEYA® kochają tak jak my – jego byli członkowie. TEY® był nie tylko naszą pracą. Stał się sposobem na życie, remedium na bolączki rzeczywistości, w której żyliśmy. Metodą na to, aby przetrwać absurdy codzienności i środkiem wyrazu naszej natury, dzięki któremu mogliśmy dać upust wyobraźni, kreatywności, poczuciu humoru, dystansowi i scenicznej autentyczności. I tak właśnie, z głębi duszy i potrzeby serca, spróbujemy wam o nim opowiedzieć. TEYOWSKĄ® metodą – prosto z mostu i bez owijania w bawełnę.
Dawno, dawno temu, za górami…
A dokładniej w Poznaniu. W 1967 roku powstał założony przez studentów Wyższej Szkoły Wychowania Fizycznego kabaret Klops. Pierwotnie amatorski, ale w 1970 roku, za namowa dyrektora Estrady Poznańskiej – Zbigniew Napierała, został przekształcony w zawodowy kabaret TEY®. Wtedy jeszcze nie do końca było wiadomo, w jaką stronę pójdzie, wiadomo było za to, że ma bawić. Zaś sam dyrektor Estrady, Stanisław Nowotny od tego czasu prawie w każdy poniedziałek był wzywany do gmachu KW PZPR na mało sympatyczne rozmowy o tym, co powiedział Laskowik, a czego nie powinien był mówić…
Warto jeszcze słówko o tym, jak zaczęła się przyjaźń, która owocowała później na scenie tak doskonałą współpracą. Pierwszy trzon TEYA® – Zenek Laskowik, Krzysio Jaślar i Zbyszek Górny jechali Pociągiem Przyjaźni do Charkowa. Jaślar wielokrotnie opowiadał anegdotę o tym, jak się poznali. Krzysztof miał w posiadaniu okropnie uszyty, brzydki i nie pasujący na nikogo płaszcz ortalionowy – a trzeba wiedzieć, że ortalion ówcześnie był krzykiem mody, zwłaszcza w ZSRR. Była jakoś 2 w nocy, kiedy przyszli TEYOWCY® zaczęli zachwalać ten bubel potencjalnemu radzieckiemu klientowi. Na którym płaszcz, z resztą, leżał równie beznadziejnie. Ktoś znalazł małe, damskie lusterko do makijażu – zainteresowany z pietyzmem, w półmroku przeglądał się w zwierciadełku (nic oczywiście nie widząc) od stóp do głów. Zenek i Krzysiek – baaaardzo obiektywnie i prawdomównie – zachwalali i wychwalali, jak też cudownie obywatel ZSRR w ortalionie się prezentuje… Płaszcz został sprzedany! A relacja między TEYOWCAMI® zaczęła rozkwitać.
Po poznańsku
W gwarze poznańskiej zaimek ty brzmi nie inaczej, jak tej. Zenek Laskowik , aby całość brzmiała nieco bardziej na zachodnią nutę, zamienił tylko litery j na y. I właśnie stąd, tak po prostu, wziął się TEY®. Zgodnie z ideą założyciela – Zenka Laskowika, od pierwszych chwil TEY® poruszał tematy, które były wspólne dla ogółu. Teksty były więc dla każdego – dla ciebie, dla mnie i dla nich. Adresowane bezpośrednio do widza, angażowały publiczność w fabułę show. Mówiąc w liczbie mnogiej, TEY® mówił do całego narodu – bo MY byliśmy obywatelami PRL. ONI natomiast, byli rządzącymi, którzy wszystkie te śmieszno-straszne pomysły wcielali w nasze i wasze życia, a TEYOWI® lali wodę na młyn, dostarczając niewyczerpany zestaw tematów do rozśmieszania.
„Śmiać się ustami widza” – prosto z serca
Stworzone w czasach świetności grupy postaci, które były bohaterami skeczy, przeszły do historii. Wbrew pozorom jednak, żadna z nich – choć były wykreowane na potrzeby pisanych przez Zenka scenariuszy – nie była fikcją. Każdy z nas mówił o sobie, przekazywał swoje idee i myśli, w każdej z granych ról kryło się mnóstwo prawdy. Choć ukryte pozornie pod maską zabawy, każde słowo było (czasem do bólu) realne. Ten realizm był w ówczesnych czasach absolutnym novum. Kabarety na świecie były zupełnie inne, a te w Polsce, podążały za jedną, utartą konwencją. TEY® kompletnie się z niej wyłamał. A ów wiatr świeżości spowodował prawdziwe zamieszanie na polskiej scenie kabaretowej, zmieniając ją bezpowrotnie. TEYOWCY® bardzo szanowali swoją publiczność i traktowali ją z pietyzmem i należną doniosłością, pełni respektu dla intelektu widzów, tworzyli scenariusze kolejnych skeczy. Rządzącym natomiast, śmiali się w twarz – choć okrywali to woalem subtelności, zdobywając się na udane aluzje i dwuznaczności, zawsze byli rozumieni bez pudła.
Jak w zwierciadle
Fenomen TEYA® analizowało wielu – bo choć dziś mamy (teoretyczną przynajmniej) wolność słowa, możemy inspirować się całym światem, a do dyspozycji mamy nieograniczone niczym media, internet i gigantyczne dobrodziejstwo nowoczesności, to tego sukcesu nie udało się powtórzyć nikomu… Dlaczego więc ich kupiono? Z jakiej przyczyny zaledwie chwilę po debiucie, popularność kabaretu poszybowała ku niebiosom? Fenomen wynikał ze szczerości, prostolinijnego traktowania poważnych spraw i dania widowni możliwości zobaczenia na scenie siebie samego. Publiczność w postaciach, sytuacyjnych żartach i dowcipach widziała swoje odbicie i mogła się w całym tym śmiechu przeglądać jak w lustrze.
Drugim powodem spektakularnego sukcesu byli sami TEYOWCY®. Marek Zaradniak napisał „(…) Legenda Kabaretu Tey to zasługa nie tylko Laskowika, ale i jego znakomitych partnerów. Refleksyjnego Krzysztofa Jaślara, „cwaniaczka” Janusza Rewińskiego, Bohdana Smolenia, Aleksandra Gołębiowskiego czy Rudiego Schubertha. Przypomnijmy także, że wśród filarów Teya (w pierwszych programach – przyp. aut.) byli nieżyjący już, ale niezapomniani Józef Żużu Zembrzuski i Piotr Sowiński”. Ale wielkich, niepowtarzalnych osobowości scenicznych było w TEYU® więcej – Marian Pogasz, Krystyna Tkacz, Barbara Gołaska, Tadzio Osipowicz, Jerzy Garniewicz, Jerzy Banaś, Grażyna Łobaszewska, Małgorzata Ostrowska, Michał Grudziński, Małgorzata Bratek, Jacek Różański, Aleksandra Jursza, Jola Zdanowicz, Jan Błyszczak Mufka, Dorota Żmijewska, Danuta Stankiewicz, Peter Dopita, Małgorzata Franek, Tadek Wojtych, Grzesio Warchoł, Wojtek Michalski, Bożysława Kapica, Barbara Siuda i wiele, wiele innych, wspaniałych nazwisk.
Nie zapominajmy o świetnych kompozytorach: Zbyszek Górny, Hubert Szymczyński, Szymon Rogalski, no i wspaniałych muzykach: Krzesimir Dębski, Piotr Szulc, orkiestra Zbyszka Górnego i “Alex Band “ Aleksandra Maliszewskiego. Chociaż każdy z nas miał inną rolę, to TEY® – jako całość – funkcjonował jak dobrze naoliwiona maszyna, z Zenkiem Laskowikiem z oliwiarką w ręku. Musimy wspomnieć również o mecenasach Kabaretu TEY®: pan Tecław (wyroby wędliniarskie), Bogdan Broda (Lody u Brody) czy Jan Kulczyk z małżonką, którzy sprezentowali nam pierwszy odtwarzacz – magnetowid z RFN, wykorzystywany w spektaklach od 1978 roku.
A już na pewno musimy podziękować tak zwanej sile wyższej, która czuwała nad nami, żebyśmy nie chorowali i żebyśmy nie mieli wypadków samochodowych podczas naszych niezliczenie wielokrotnych podróży po Polsce. A zaznaczyć należy (zwłaszcza dla tych, dla których ówczesne realia są tajemnicą), że nie było wtedy autostrad (tej starej, betonowej, poniemieckiej koło Wrocławia nie liczymy), nie było GPS-ów, drogi były wąskie, źle oznaczone, nieoświetlone, pełne ogromnych dziur, a nieoświetlone furmanki i traktory można było spotkać znienacka w nocy na środku drogi, to był chleb powszedni. Tadek Osipowicz z Zenkiem jeździł „na słońce” w dzień i – jak trzeba było – to w nocy, na gwiazdy. Zawsze dojeżdżali na czas! Pomyślcie, jak wiele osób dziś nie trafi bez GPS do własnego domu..?
Unikalne nagrania i materiały
Na tej stronie znajdziecie krótką historię każdego z odcinków, który zagrał TEY®. Osadzone w realiach czasowych, wzbogacone anegdotami zza kulis i opowiedziane tak, żebyście mogli poczuć choć namiastkę tej niebywałej atmosfery, która towarzyszyła ich powstawaniu. Znajdziecie też materiały, których próżno szukać gdzie indziej. Nagrania, którym należy się co najmniej kilka słów opisu. Musicie bowiem wiedzieć, że było o nie niezwykle trudno, są więc (zważywszy na ówczesne okoliczności) prawdziwym skarbem i – mówiąc całkiem poważnie – powinny zostać zachowane dla potomności, stanowiąc solidny, niezbywalny i niezaprzeczalny kawał historii i dziedzictwa polskiej kultury.
Bez cenzury
Tylko tu znajdziecie całe przedstawienia z siedzib TEYA®, bez uciętych fragmentów, które raziły w oczy ówczesną władzę. Nagrywał je Tadek Osipowicz z sygnałem bezpośrednio z konsoli, przy której pracowali Mietek Karalus i Mirek Owczarkowski. Sprzęt audio, na którym nagrywał Tadek, był z każdym rokiem lepszy. Zaczynał od przenośnego, radzieckiego magnetofonu szpulowego Viesna, później były ZK-120 i ZK-140T, w końcu magnetofon Studer. Dlatego też – jak sami usłyszycie – jakość późniejszych odcinków jest lepsza od pierwszych. Od początku 1981 roku Tadek zaczął kręcić wideo z programów swoją kamerą Panasonic. Te unikalne nagrania wideo z programów: „Na granicy”, „Szlaban”, „Przedszkole” czy „Szkoła” również przetrwały. I też możecie je tu zobaczyć.
Trochę historii
Dlaczego oryginalne i niepocięte nagrania TEY® są tak unikalne? Począwszy od lat ’70 do początku ‘80, wszystkie nagrania wideo tworzyła wyłącznie Telewizja Polska lub Polska Kronika Filmowa na taśmie 16mm. W 1981 roku Zenek Laskowik zabronił nagrywania audio i wideo reżimowym mediom. A innych nie było. Materiały posiadane przez Telewizję Polską były natomiast krojone i montowane tak, aby zachowało się tylko to, co poprawne politycznie. Gdy w końcu lat ‘70 pojawiły się magnetofony kasetowe, pospolity Kowalski zaczął nagrywać nielegalnie audio z sali. Jakość tych nagrań (z racji jakości zbierających dźwięk mikrofonów) i siedzącej wokół publiczności, była jednak bardzo słaba. Należy również pamiętać, że „kolportowanie, nawet wśród znajomych, taśm magnetofonowych z programem TEYA® które zawierały treści antypaństwowe i ośmieszające ustrój PRL” – było nielegalne.
Jedyne dobrej jakości nagrania na taśmach szpulowych ze wszystkich przedstawień w siedzibach TEY®, które przetrwały, to nagrania Tadka. Inne – te 40-50 letnie taśmy, które nagrywała cenzura, członkowie Kabaretu TEY® – albo się pogubiły, rozmagnesowały, posklejały, pokurczyły i zniszczyły podczas przeprowadzek, albo zostały spalone lub wyrzucone na śmietnik – jak z niektórymi pamiątkami TEYA® robiła Poznańska Estrada podczas przeprowadzek. Nagrania, które tu znajdziecie istnieją tylko dzięki pozwoleniu Zenka na ich nagrywanie i zachowały się wyłącznie dlatego, że miały szczęście przeleżeć zabezpieczone, strzeżone jak oko w głowie i schowane w lodówce garażu – a nie, jak wiele innych, przy telewizorach (emitujących destrukcyjne dla taśm fale magnetyczne), albo na słońcu czy przy kaloryferze. To, co się zniszczyło – już nie wróci. To, co udało się jednak uratować, przeżyło mnóstwo przygód. Taśmy były transportowane samolotami przez ocean – później suszone w piekarniku, klejone, zwijane, w końcu szczęśliwie zdigitalizowane i opublikowane w tym miejscu. Dołożyliśmy wszelkich starań, żeby jakość końcowych nagrań cyfrowych była jak najlepsza. Odbyło się szereg konsultacji pomiędzy audio inżynierami w Blue Room Productions (studio w Waszyngtonie, w którym cały ten materiał był przygotowywany) i fachowcami w archiwum starych, amerykańskich nagrań – National Audio-Visual Conservation Center – Library of Congress w Wirginii. Przez ostatnich 10 lat przeprowadzaliśmy wywiady telefonicznie i osobiście z naszymi kolegami, przyjaciółmi, z byłymi aktorami, muzykami i twórcami Kabaretu Tey® w Polsce i na całym świecie – tam, gdzie porozrzucało ich życie. Szukaliśmy nowych zdjęć, pamiątek, nagrań, czegokolwiek. Niektórzy z członków Kabaretu Tey® mieli tylko nagrania z powtórek TVP, jakieś składanki. Nic unikalnego. Jedna osoba z Kabaretu Tey® pod koniec lat 80-tych spaliła w kominku wszystkie teksty, rękopisy, zdjęcia, pamiątki i plakaty. Wielka szkoda… No cóż, nie jesteśmy bez wad. Jeden z kolegów Teyowców® nawet sam się do swoich wad przyznał: „Tak, mam wady – lubię wypić, ale mam też zalety – mogę wypić dużo”. Bądźcie wyrozumiali – zrobiliśmy, co mogliśmy, aby było jak najlepiej – i bawcie się tak dobrze, jak my wtedy! I jak mawiał Zenek Laskowik: “Nieobecni nie maja racji”, a że “Historia się lubi powtarzać…”. Poczytajcie i posłuchajcie sami.