O tym, skąd wziął się TEY® i jak się rodził, opowiedzieliśmy osobno. Nie będziemy więc niepotrzebnie przedłużać wstępu. Pora na słowo o premierze. Rzecz działa się we wczesnych latach ‘70. To były osobliwe czasy, w których światowy kabaret bawił tańcem i rozebranymi kobietami. Polską publiczność natomiast, rozśmieszała polityka i bunt w stosunku do szarawej rzeczywistości, w jakiej taplała się tak widownia, jak i sami kabareciarze. Śmiano się więc ze skeczy i piosenek, powstających w specyficznej atmosferze sprzeciwu wobec rządzących.
Mały początek wielkiego show
Zaproszenia, w niewybrednym, mieszczańskim stylu – który z resztą był wyśmiewany przez TEYOWCÓW® w skeczach – poszły w świat. Chcieli kupić ładniejsze, ale nie było z czego wybierać, tylko takie były w sprzedaży. Niezbyt równą czcionką maszynopisu zapowiedziano w ich treści widowni „(…) atrakcją będziesz Ty – innych nie przewidujemy”. I tak, 17 września ’71 roku przy ul. Masztalarskiej 8a w Poznaniu, w Teatrze Wielkim w Podwórzu zebrało się 80 widzów. To połowa tego, co mogła pomieścić skromna, udekorowana papierowymi plakatami i raczej niskich lotów ulotkami, sala. Wyposażona w skrzypiące, cierpiące na poważne oznaki nadgryzienia zębem czasu, krzesła. Jeszcze głośniej skrzypiąca scena, z ciemno niebieską kotarą i światło oraz dźwięk w rękach zdolnego Miecia Karalusa. Zaczęli dość późnym wieczorem – o 22.00, musieli czekać na artystów, którzy dołączą do nich po swoich przedstawieniach w Teatrze Polskim. Dwa, pożyczone przez Estradę z radia mikrofony, nie były najwyższych lotów. Co zebrały, to zebrały – głównie był to odgłos kroków aktorów na scenie. Bardzo słabo zbierały również orkiestrę Zbyszka Górnego – a szkoda, bo wtedy już grali świetnie.
Na scenie zebrali się: lubiany, doceniany, twórca i bohater premierowych dowcipów: Józef Żużu Zembrzuski, Zenon Laskowik, Krzysztof Jaślar, Jadwiga Żywczak, Tadeusz Wojtych, Michał Grudziński, Marian Pogasz oraz Piotr Sowiński.
Najpierw powiedz im dobry wieczór
Zaczęli tak, jakby występowali w tym składzie setny raz, bez ceregieli i owijania w bawełnę. Zenek Laskowik czytał z kartki „Najpierw powiedz im dobry wieczór…… Aha! Dobry wieczór Państwu!”. Dalej posypało się 120 minut monologów, dialogów, skeczy i świetnych piosenek. K. Orlewicz zrecenzuje ich premierę w krótkich słowach „(…) program dowcipny, ostry i pełen amatorskich uroków, żywy i pulsujący aktualnością (…)”. Docenieni za świeżość i szokujący dowcip, który skłaniał widownię do refleksji. Ta ich grupowa odwaga, niedoszlifowanie i brak nieudolnych prób adresowania show sprawiły, że wywoływali sympatię. Wykorzystując poznańską gwarę – a królem tegoż był sławetny Żużu w dialogach z Marianem Pogaszem – wywoływali lawinę rozbawienia, a im więcej „poznańskiego”, tym salwy śmiechu były głośniejsze. Wykorzystali wiele tekstów z dorobku kabaretu Klops (np. „Portmonetka”). Brakiem zadęcia i silenia się na elokwentny dowcip intelektualny, szturmem zdobyli serca publiczności.
A czymu tak?
Tytuł w całej okazałości brzmiał szerzej – „Czymu ni ma dżymu, czyli burza u Żuża”. Związana jest z nim pewna opowiadana przez Zenka Laskowika anegdota – gdy TEY® wybrał się z kabaretem do Gniezna, publikę nęcono plakatami z tytułem „Czymu ni ma dżymu”. Jeszcze nie zdążył wyschnąć pod nimi klej, a już rozdzwonił się telefon na biurku sekretarza w Poznaniu „Co to za wroga propaganda?! Przecież w sklepach mamy dżem, towarzysze, i to co najmniej w trzech odmianach!”…
Początkowo chyba nie do końca świadomi swojej kabaretowej mocy, z rozbrajającą skutecznością rozbawiali wyśmiewając leniwych ludzi bez ambicji, wygodnickich, kabotynów i nierobów. Wplatali w to satyrę polityczną, a dzięki „miłościwie im panującym”, mieli niemalejący potencjał do wykorzystania. Wytykając palcem kompleks Polaka, śmiali się z nas, was i siebie samych. Na scenie bawili się doskonale i chyba za sprawą tej autentyczności, szczerością kupili każdego, kto był tego świadkiem.
Bilety kosztowały 30 złotych. „Czymu ni ma dżymu” zagrali 40 razy. Gromadząc każdorazowo coraz większą widownię.
Z tego czasu niestety zachowało się bardzo niewiele nagrań, ramówek czy pisanych tekstów – a szkoda, bo naprawdę jest co wspominać…
Odsłuchaj fragmentów audio
Fragmenty programu „Czymu ni ma dżymu”