„Dislus Ursus Super Star”

„Dislus Ursus Super Star”

O tym, skąd wziął się TEY® i jak się rodził, opowiedzieliśmy osobno. Nie będziemy więc niepotrzebnie przedłużać wstępu. Pora na słowo o premierze. Rzecz działa się we wczesnych latach ‘70. To były osobliwe czasy, w których światowy kabaret bawił tańcem i rozebranymi kobietami. Polską publiczność natomiast, rozśmieszała polityka i bunt w stosunku do szarawej rzeczywistości, w jakiej taplała się tak widownia, jak i sami kabareciarze. Śmiano się więc ze skeczy i piosenek, powstających w specyficznej atmosferze sprzeciwu wobec rządzących.

„- Janusz! Co tam w dzienniku?
– Nic. Gadają!
– To licz! – Co mam liczyć?
– Licz, ile przejedzie!
– Nic nie jedzie! Gadają!
– Zaraz pojadą. Licz!
– Zenek! Jadą!!! Jadą!!!

…I tak, do końca programu przejechało 35 traktorów. W głowach artystów zrodził się natychmiast pomysł na jesienną premierę. Tym razem, idąc z duchem przemian i aktualną tematyką, wątek kręcił się wokół prowadzonej w mediach kampanii żniwnej „Każdy kłos na wagę złota”. Nadany czwartemu programowi tytuł, był nawiązaniem do obejrzanego przez Rewińskiego latem musicalu – tak powstał „Dislus Ursus Super Star”.

Tak bardzo inaczej i wciąż tak samo

Było co wyśmiewać – promowana (choć słowo brzmi nieco komicznie, mając na uwadze ówczesne klimaty) kampania, w świetle rosnącego za sprawą kredytu na stare, marne technologie zadłużenia kraju rządów Gierka, dała TEYOWI® potężne pole do popisu. Znowu spontanicznie, autentycznie, bardzo wprost i z ogromnym dystansem do świata. Oni nie musieli się nawet na taki styl wysilać – po prostu tacy byli. Docenieni – jak zwykle – za aktualność i nadążanie za bujnym życiem społeczno-politycznym, wprawiali tłum w dziki rechot. Zapamiętany i cytowany wielokrotnie przez widzów był dialog Piotrka Sowińskiego i Olka Gołębiowskiego o zepsutym traktorze – skecz, którego duże fragmenty po przeróbkach, wykorzystano w czerwcu 1980 roku,  gdy Bohdan Smoleń, Zenek Laskowik  i Bolek (Rudi Schuberth) w Opolu w programie „S tyłu sklepu” dyskutowali o zepsutym kole . Samo słowo traktor było problematyczne, nie wolno było o nim mówić. Można było doń wrócić dopiero po odwilży. Zatem w czasie wypowiadanego mrocznie słowa „traktor”, z głośników rozlegał się hałas, a z zamontowanych nad sceną pojemników, sypał się gruz.

Były również i zmiany. Za czwartym razem, po raz pierwszy TEY® mógł być dumny z prawdziwej scenografii. Zadbał o nią Jurek Honest-Joachimiak. A jego kreatywność nie znała granic – na scenę wkracza żywa kura, snopki, kosy, grabie i niewielki traktorek z blachy. Dodatkowo, wielki traktor z dykty i kartonu. Olek w gumowcach, kufajce i berecie z antenką.

Biletów już nie ma, wyszły

Mimo, że szał nowego minął, wszyscy wiedzieli, w jakim stylu TEYOWCY® będą bawić i umilać czas, na spektakle przychodziły wciąż tłumy. Wierni fani, widzowie z całej Polski, przyjaciele. Ta przyjaźń z widownią, będzie jeszcze długo zachwycała „(…) bezpośredniość kontaktu z publicznością i doprowadzona do absurdu powaga wykonawcza. Każdy mówi niejako wprost od siebie, unikając aktorskich sposobów (…).” Być może przestali szokować. Opierali się jednak na ważnej dla nich dewizie, która stała ich credo i znakiem rozpoznawczym: „Śmiejmy się ustami widza”. Utrzymywali wciąż niesłabnący poziom. Mistrzowski.

TEY®, jak na prawdziwych gospodarzy przystało, gości swoich widzów. Dzięki czemu ci, w dalszym ciągu – niezmiennie od chwili pierwszej premiery – czują się, jak u cioci na imieninach. Żużu, dzierżąc kandelabr w dłoni, prowadzi ich do Sali Kolumnowej, w której hostessy częstują winem. Tam, królujący wciąż, arcypoznański Żużu, bawi, tworząc unikalny nastrój, okraszanego „sztriptizem” show w wykonaniu Basi. Coraz bardziej doceniany przez wszystkich Zbigniew Górny, pełen talentu i doskonale wpisujący się w konwencję zacnej improwizacji, przestaje być tylko tłem – jest artyzmem samym w sobie. No i cała ta, tak charakterystyczna oprawa – wciąż przy Masztalarskiej, w podwórzu, upstrzonym w naturalny sposób kubłami na śmieci i brudnym, o tej porze roku, śniegiem – choć obskurna, tak doskonale komponuje się z charakterem kabaretu.

Jak zawsze spontanicznie…

…A dzięki temu, z całą gamą przypadkowych dowcipów i zabawnych anegdot oraz sytuacji do których wszyscy ich uczestnicy wracają wspomnieniami z kręcącą się w oku łezką:

Podczas show tańczyły cztery dziewczyny z AWFu. Młode, wysportowane, skoordynowane, ale musiały na miesiąc wyjechać na zimowy obóz sportowy. Zatrudnione w ich miejsce  zastępczynie, tańczyły strasznie! Orkiestra Zbyszka Górnego, porównując style, nie mogła grać – patrząc na te popisy, dosłownie pokładali się ze śmiechu. Dorotka Żmijewska wyśpiewywała tęskno „Bure oczy”, utwór napisany specjalnie dla Janusza Rewińskiego, w którym Dorotka się podkochiwała, o czym zainteresowany oczywiście nie miał pojęcia.

Olo Gołębiowski śpiewał „Protest inteligenta”, w trakcie numeru zdejmował garnitur i zakładał przyniesione zza sceny przez Zenka Laskowika gumiaki. Zajęty śpiewem Olo wkłada nogę do buta… a tam po brzegi wody. But założył, woda się wylała, śpiewu nie przerwał. Słyszał tylko w tle, za kurtyną ryczący śmiech kolegów. Taśmy z nagraniem programu trafiły do Radia Wolna Europa w RFN. Zenek Laskowik został wielokrotnie wezwany na rozmowy ze służbami – „kto dostarczył nagrania dla wrogiej radiostacji?!”, „kto z członków kabaretu TEY® to zrobił?”. Jak się okazało, nagrał je Jerzy Pawłowski, znany szermierz, pięciokrotny medalista olimpijski. Na „Dislus Ursus Super Star” siedział – ku radości kabaretu – w pierwszym rzędzie. Na show przyszedł dwa razy, w dość krótkim odstępie czasu. Zaraz potem wybucha afera: Ludzie! Pawłowski aresztowany! Podwójny agent WSW i CIA! Kto zatem, nagrał i przekazał Wolnej Europie dowcipy? Odpowiedź mogła być tylko jedna… superszpieg Pawłowski!

Świadomie czy nie – zrobili to bardzo dojrzale

Czwarty program nie rozczarował. Grany do kolejnego lata, przyciągał niemalejące tłumy. Choć napisany przez Zenka Laskowika i Janusza Rewińskiego naprędce, znowu trochę „niechcący”, oceniony został jako najbardziej przemyślany i dojrzały z dotychczasowych. Personalnie doszło w międzyczasie do zmian. Zabrakło Krzysia Jaślara, który w 1974 roku musiał odejść z TEYA® za sprawą wydanego mu odgórnie zakazu występów, po „zakablowaniu” jego prezentacji tekstu autorstwa Jaślara i Laskowika „Quo Vadis pieronie” (o Edwardzie Gierku). Sprawcą donosu do władz centralnych był nie kto inny, jak cenzor – Edward Pawlak. Czwarty program odgrywali więc w zmienionym znów składzie: Zenek Laskowik, Olo Gołębiowski, Józef Żużu Zembrzuski, Janusz Fiut Rewiński, Piotr Sowiński, trzyletni wówczas Filip Wojciechowski, który z wdziękiem rozpoczynał show wierszykiem o milicji, Dorota Żmijewska oraz roztańczona Basia Siuda. Przygrywała fantastyczna orkiestra Zbyszka Górnego, uświetniona o folklorystyczny chórek żeński.

Fragmenty wideo

Kabaret Tey®
“Metamorfoza” (Dajcie mi buty gumowe)
z programu “Dislus Ursus Super Star”
śpiewa Aleksander Gołębiowski

Odsłuchaj fragmentów audio

Fragmenty programu „Dislus Ursus Super Star”


Galeria: