Po otrzymaniu Złotej Szpilki i zakończeniu kabaretonu w Opolu, popularność kabaretu TEY® poszybowała ku niebiosom. Dosłownie. Z oryginalnością, odmiennością, trochę pod prąd, spontanicznie i z odwagą, szturmem zdobyli polską scenę kabaretową i było już wiadomo, że jeśli tylko zechcą – zagrzeją na niej miejsca na długo.
W grudniu 1973 roku powitali więc publiczność premierą trzeciego już programu – „Humor, skecz, piosenka, wesołe monologi i ktoś z Warszawy”. Niewiele mówiący tytuł, w zasadzie mówił wszystko.
Z duchem przemian
TEY® ewoluował, a zmiany zachodziły z wielu powodów. Przede wszystkim nowy skład – przybyło chętnych do rozbawiania widowni artystów. Kabaret poddawał się też realiom otoczenia, wszak mówił o sprawach bieżących i to z nich śmiał się najgłośniej. Rozwijał się również wraz z rozwojem życia prywatnego kabareciarzy – zakładali rodziny, rodziły im się dzieci, a więc i dowcip obejmował coraz szerszy zakres tematów. Rozjechały się ramy i coraz trudniej było ich zaklasyfikować do jakiegoś określonego, jednego nurtu – ale nie było to przypadkowe. Celowo i premedytacją, płynęli z prądem i wychodziło im to świetnie. Nie byli konkretni, jednotematyczni. Zabawę aranżowali spontanicznie i na pełnym luzie. W trzecim programie, obok dowcipu sytuacyjnego, podejmowali również wiele tematów ogólnopolskich.
Mówili nieskładnie, nie siląc się na wyżyny dykcji i oratorstwa. Pospiesznie i tak po ludzku. Czym, z resztą, znowu sprawili, że widownia czuła się dobrze – miała poczucie zrozumienia otaczającej wszystkich codzienności, realiów, bolączek, a TEY® swobodnie i w swoim nieskomplikowanym stylu, snuł swe opowieści, budząc poczucie przywiązania.
Nieformalnie zespół podzielono na dwa nurty – pełen gwary i powiązanych z nią żartów – poznański, reprezentowany Józefa Żużu Zembrzuskiego, Krzysia Jaślara, Zenka Laskowika, Olka Gołębiowskiego i Wojtka Michalskiego oraz galicyjski – wnoszący świeży powiew szaleństwa. W tym drugim prym wiedli Janusz Fiut Rewiński, Grzesiu Warchoł i Krystyna Tkacz. Wszystko to razem, tworzyło wybuchową mieszankę genialnie smacznego dowcipu z tak zwaną wyuczoną improwizacją.
Docenieni tak przez publiczność z tłumu, jak koneserów i wymagających recenzentów. Czołówki rubryk kulturalnych w ówczesnych gazetach napiszą o nich wiele dobrego. Andrzej Kosmala, tytułując recenzję wiele mówiącym „Grają siebie”, napisze „(…) Występujący nie grają ról, grają siebie. Są uważnymi obserwatorami codzienności i posiadają umiejętność błyskotliwego i dowcipnego jej komentowania. (…)”.
Pomysł, który przełamał konwencję
Robili rzeczy, których na polskiej scenie kabaretowej po prostu nie było. Podczas trwania programu, włączali telewizor. A skecz polegał na niczym innym, jak prześmiewczym komentowaniu tego, co w aktualnym programie TV zastali. To było nie tylko odważne, ale też wymagało otwartej spontaniczności, trzeba jednak przyznać, że wychodziło panom przednio. Publiczność ryczała ze śmiechu. Kolejnym zaskoczeniem był skecz „Awantura sąsiada”, podczas którego na widownię od strony wejścia (z tyłu sali) w piżamie wpadał Grzegorz Warchoł, krzycząc „Co to jest?! Co wy sobie myślicie?! Co to za wrzaski?! Ja nie mogę spać! Schlani wszyscy! Dzwonię na milicję!”. Publiczność skonsternowana, nie wiedziała czy to gag czy wściekły sąsiad, który faktycznie rozpędzi za chwilę show – trochę straszno, trochę śmieszno. Nikt w zasadzie nie wiedział, co wydarzy się podczas organizowanej przez TEY® imprezy. Ten krojony uczciwie na żywo żart sytuacyjny, przysparzał TEYOWI® kolejnych wielbicieli.
W drugiej sali – Kolumnowej, Żużu serwował prześmieszne monologi, które Basia Siuda uświetniała striptizem, kwitowanym przez Józefa Żużu Zembrzuskiego słowami „Apetyt możecie mieć tutaj, ale jeść będziecie w domu”.
Rozśmieszyć trzeba umieć!
Na zaproszeniach, sami o sobie pisali – kabaret autorski. I było to prawdą. Teksty nadal pisali samodzielnie – Krzysztof Jaślar, Zenek Laskowik i Janusz Rewiński, dbali o niesłabnący poziom ubawu. Dodać jeszcze należy, że choć na Masztalarskiej towarzyszyły im niezmiennie te same, skrzypiące krzesła i scena, zaproszenia były coraz lepsze – czarno białe, z wielkim, czerwonym TEY® w tle. Bilety rozchodziły się już w oka mgnieniu – miejsc było zdecydowanie mniej, niż chętnych.
W trzecim programie błyszczeli: Zenon Laskowik, Krzysztof Jaślar, Olo Gołębiowski, Wojciech Michalski, Józef Żużu Zembrzuski, śpiewająca aktorka, laureatka festiwalu opolskiego – Krysia Tkacz, Janusz Fiut Rewiński i Grzegorz Warchoł. Występy nadal uświetniała świetnie grająca orkiestra Zbyszka Górnego. O szlif i styl „dbał” natomiast Edward Pawlak – cenzor, który (w dużym skrócie) miał odrzucać „wszystko, co się z czymkolwiek kojarzyło”.
Mieli odwagę coś zmienić. Sami chyba do końca nie wiedzieli, dokąd idą i czy uda im się tam trafić. Czasem można było odnieść wrażenie, że robią sobie jaja z żartowania i kabaret z kabaretu, nie bardzo było wiadomo, kiedy traktować ich poważnie i który dowcip był planowany, a który wyszedł ot tak, niechcący i zupełnie przypadkiem, zwalając zebranych śmiechem z nóg. Być może to kwestia młodzieńczego braku pokory, być może wybuchowej mieszanki charakterów zebranych, a może talentu – trudno stwierdzić. Faktem jednak pozostaje, że to, czego dokonali, na zawsze odmieniło postrzeganie i kształt polskiego kabaretu.
Fragmenty wideo
Kabaret Tey®
“Quo Vadis”
Autor tekstu: Zenon Laskowik, Krzysztof Jaślar
Kompozytor: Zbigniew Górny, Krzysztof Jaślar
Śpiewa: Krzysztof Jaślar
Kabaret Tey®
“Oj – czy – zna..?”Autor tekstu: Zenon Laskowik, Krzysztof Jaślar
Kompozytor: Zbigniew Górny
Odsłuchaj fragmentów audio
Fragmenty programu „Humor, skecz, piosenka, wesołe monologi i ktoś z Warszawy”